że pan bez nogi ma być jej tatusiem, zdawało mu się to tak straszne! Abu stała się tak drogą, że za nic w świecie Władek się nie zgodzi.
— Mamo, ja będę pracował, Olek znajdzie mi miejsce... Nie, nie, mamo, nie oddawajcie Abu. Ona taka malutka! Jej będzie smutno bez Pchełki i bez Wicusia. Ja oddam jej swoje kartofle.
Władek zapomniał zupełnie, że już jest duży, i tak płakał, tak strasznie płakał, że uciekł na dach lodowni w kącie podwórza i jeszcze i jeszcze płakał i nie mógł się uspokoić.
Za co ich Bóg tak karze? Kawiarni nie mają, do szkoły nie mogą chodzić, kot ich opuścił, babcia wyjechała, tatuś zdrowie marnuje...
I Władek wszystko powiedział Olkowi.
— Nie becz, frajerska łapo — pocieszał go przyjaciel — wszyscy sławni ludzie byli nieszczęśliwi.
I podarował Władkowi dewizkę z globusem.
Strona:Janusz Korczak - Sława.djvu/35
Ta strona została uwierzytelniona.