dzieci ani żony. Mania chodzić będzie do fabryki kwiatów. Władek pójdzie do mydłami, gdzie musi być bardzo ostrożny, żeby nie zrobić pożaru.
— Nie zdechniemy z głodu w zimie — powiedziała mama wesoło; ale ojciec był smutny i wzdychał.
— Nie o tem ja myślałem — powiedział ojciec.
— Słuchaj, Antoni — tłómaczyła mama — nie bądźże dzieckiem. Wiesz, ile nam zostało z pieniędzy Witolda? wszystkiego dwanaście rubli. Pamiętaj, że zima się zbliża. Może na wiosnę znów odbierzesz trochę pieniędzy, i coś się lepszego obmyśli.
— Ja wiem; ale jakże dzieci tak gonić do pracy. Już i tak się nie uczą. Co z nich wyrośnie?
Pierwszy raz mama rozmawiała o ważnych sprawach przy Władku i Mani; dawniej wysyłano ich zaraz z pokoju.
Mama wzięła ołówek i papier, zaczęła rachować, ile kosztuje komorne, węgle, jedzenie. Potem obliczyła, co trzeba kupić z ubrania. Gdzież myśleć o szkole i książkach? A gdyby nawet darmowa szkoła — i tak nic z tego nie będzie. Władek i Mania zarobią razem ośm i pół rubla — bez tych pieniędzy nie można się obyć.
— Wyrzutów ci nie robię — powiedziała mama — ale dużo tu twojej winy.
Strona:Janusz Korczak - Sława.djvu/50
Ta strona została uwierzytelniona.