Ta strona została uwierzytelniona.
Bez słowa.
Winy w sobie szukam, ale żadna nie tak wielka, że nie skarcić, nie zagrozić, ale sobie zaraz zupełnie odejść musiałeś.
Jakże teraz powrócisz, co do Ciebie zagadam, co powiesz?
Zabłądziłem w posępnym zmierzchu, a Bóg poszedł sobie gdzieś daleko, samego mnie zostawił.
Skargę na łez paciorkach na piersi zawiesiłem. Twoja wina, Boże.