Herszek pokazuje palcem na księżyc za oknem i pyta się:
— Co to jest?
Lejb mało chodził do chederu. Prostak. Nie miał kto płacić za naukę i nie miał Lejb czasu na naukę i nie miał ochoty. — Darmowy uczeń musi być cichy, posłuszny i pojętny, a Lejb nie był taki. — Ale on wiele wie i wiele może.
Wychodzi rano na zarobek, wieczorem przynosi chleb i cebulę, albo nawet chałę i jabłko. — A raz pan gonił Lejba i wołał: „złodziej“. — Herszek nie wie, co znaczy: złodziej; ale bał się, kiedy tak stoi koło bramy i widzi, że Lejb ucieka, a za nim goni pan z batem i woła: „łapaj“.
Lejb późno wrócił do domu, zaraz położył się, nic nie mówił, nic nie dał do jedzenia.
Lejb nie zawsze przynosi, nie zawsze opowiada, mówi tylko, kiedy chce.
— Co to jest? — pyta się Herszek i pokazuje za okno. To nie było nawet okno, tylko tak, bez szyby. Widać księżyc wysoko na niebie.