przez podwórze do bramy. Idzie do bramy, wychodzi na ulicę. Sam idzie na rynek i dalej i dalej. Idzie, idzie, idzie. Ma miecz. Idzie długą drogą do Palestyny.
Idzie długo, — bardzo, bardzo długo. Daleko idzie, bardzo daleko. — Już jest za miastem, już jest na pustyni. Idzie sam. Widzi nieznane kraje. Widzi rzekę, most, widzi łódkę. — A tam las, małe domy, małe krowy i konie. A Lejb nie mówił, że w Palestynie jest wszystko takie małe.
Idzie dalej i już więcej nie może. Zaraz się przewróci. — Uderzył mieczem ziemię, usiadł: zaraz będzie woda.
A potem już nic. — I potem dopiero jest już w domu, i bogata Sura daje mu mleko, takie dobre, białe i słodkie. A Ester mówi: „on ma odrę, będzie zdrów“.
I był zdrów. I ojciec oddał go do chederu; ale go wyrzucili, kiedy powiedział do rebego: „kłamiesz“. — To długa historia.
Po żydowsku mówi się: „kim“. Polski chło-