Wariat gładzi Herszka po głowie, jakby mu płacili za naukę, jakby go ojciec częstował w sobotę rybą i wódką.
Mówi:
— Poszedł on w świat i żył na pustyni, gdzie były lwy i dzikie narody. Zapomniał on modlić się. Tak, tak, tak. — Chce mówić: Szma Israel — tak, tak, — nie pamięta. — Chce tylko: mojde ani. Tak, tak, tak. Nie pamięta. — Chce kadysz, — rozumiesz? — kadysz, — i to on nawet zapomniał.
— I co? Co zrobił? — pyta się Herszek, bo rebe pozwala pytać się.
— Co zrobił? — Tak, tak, tak. Nie wiesz? — On mówił tylko litery. On tylko: alef, beth, gimel, daleth — tak, tak, — daleth, he, waw, zajin i do końca.
— I co?
— Tak, tak. — On patrzy, a litery same układają się w powietrzu w wyrazy, a wyrazy — tak, tak, — same układają się w modlitwę i modlitwy, — tak, tak, — same płyną do nieba i, — tak, tak, tak, — szukają i znalazły tron Boga.
— Co to jest tron?
Strona:Janusz Korczak - Trzy wyprawy Herszka.djvu/27
Ta strona została uwierzytelniona.
Trzy wyprawy Herszka21