Przyszli w nocy na strych i zabrali Lejba. A też księżyc świecił przez dziurę w dachu. — Lejb kopał, szarpał się, bił i krzyczał i wołał o pomoc. A Herszek płakał, i nie było pomocy. — Mocno Lejba trzymali i wyprowadzili. Herszek został sam.
Bogata Sura nie pozwala Małce bawić się z Herszem; ale stary Abram często z nim teraz rozmawia.
Lejb mówił: „to trzeba widzieć, to długa historia“. Wariat powtarza swoje: „tak, tak, tak“. Stary Abram wiele mu opowiada o tym, co było i o tym, co daleko, — i też mówi: „to długa historia — i — jeszcze nie czas“.
I wariat i Lejb zawsze śpieszyli się, a siwy Abram ma czas i wcale się nie śpieszy.
Herszek umie już czytać i modlić się. Rebe z chederu miał słuszność: „ty możesz, ale nie chcesz“. — Teraz chcę.
— To ważna rzecz chcieć, — mówi Abram. — Jeden umie i nie chce, taki nie znajdzie ani Boga, ani ludzi, ani siebie (co to znaczy?). — Drugi
Strona:Janusz Korczak - Trzy wyprawy Herszka.djvu/32
Ta strona została uwierzytelniona.
26Janusz Korczak