Niespokojne były czasy. Mówili ludzie, że będzie wojna.
Niedobrze było uczonym. Trudno było pracować, bo rząd nie miał pieniędzy. A uczonemu potrzebne są drogie maszyny, drogie szkła, lampy, piece do gotowania, stoły i szafy do butelek i słojów, drogie proszki. Trzeba kupować różne naczynia, lupy, rurki, klatki, kadzie.
Były wtedy bogate fabryki, ale szkoły były biedne. Jeżeli uczony miał bogatego ojca, sam wszystko kupował za własne pieniądze.
Gdy Ludwik Pasteur dostał nagrodę za swoje prace, także wydał połowę pieniędzy na pracownię. Ale to było za mało.
Niedobrze było uczonym. Szkoły były ciasne. Jeżeli uczony chciał mieć pracownię, musiał szukać miejsca w piwnicy albo na strychu.
Trudno pracować, gdy ludzie się kłócą, i nikt nie wie, czy będzie za rok tam, gdzie teraz mieszka i pracuje.
Ojciec Marji, żony Ludwika, też przenosił się z miasta do miasta. Z Orleanu posłali go do Angoulème (Angulem). Potem do Douai (Due). Z Douai do Tuluzy. Z Tuluzy do Cahors, z Cahors do Strasburga.