Wierzy, że można zrobić tak, aby zwierzęta stały się inne; aby słońce tak świeciło, jak chce człowiek; aby nie było ludzi chorych, ani głupich.
Są w wodzie i w powietrzu małe żywe istoty, które zmieniają kryształy. Jest nieznana elektryczność. Jest tyle wielkich tajemnic, nieznanych mocy.
Pasteur wymyśla jakieś zegary, lustra i magnesy. Próbuje i szuka.
O wielkich uczonych piszą, że zrobili to i owo, że zrobili takie i takie odkrycia.
Ale uczony szuka, więc błądzi. Chce, ale mu się nie udaje. Zaczyna i przestaje, odchodzi i wraca. Myli się i poprawia.
Nie udało się, bo zrobił jeden mały błąd, albo brakuje mu czegoś, albo mu przeszkodzono.
Już zdaje mu się, że znalazł, odkrył i wie; ale widzi, że się omylił. Może jutro, może za rok będzie tak, jak chce? Może ktoś inny poprawi jego błąd i zawoła:
— Wiem. Zgadłem. Znalazłem.
Dziesięć lat męczył się Pasteur. Cztery próby mu się udały.
Ale i to, co się nie udało, było ważne.
Strona:Janusz Korczak - Uparty chłopiec.djvu/47
Ta strona została uwierzytelniona.