wietrze; zaraz nad maszynką spirytusową zagrzał cienkie szkło i zalutował.
Nakleił kartki z napisem, gdzie brał powietrze, którego dnia i o której godzinie.
Tak pisze teraz na kolbach, tak będzie czynił, robiąc badania z motylami, psami, krowami, owcami.
Zawsze napisze, gdzie to robił, co zrobił, którego dnia i o której godzinie. Tak samo będzie zapisywał wszystko o chorych.
Wszedł na wysoką górę. Na górę 200 pięter wysoką. Tu znów otworzył i zalutował nowych 20 kolb z cienkiego szkła.
Na górze jest karczma. To dobrze. W karczmie powietrze jest brudne, chociaż stoi ona wysoko.
Pasteur otworzył w karczmie i zalutował 13 kolb.
Potem wszedł jeszcze wyżej.
Tu jest już tylko lód i śnieg. Nie ma kurzu.
Nie ma nikogo. Jest tylko jeden człowiek, Ludwik Pasteur.
Tylko on jeden może mieć żyjątka na rękach i na ubraniu. I jego kolby zakurzyły się w drodze.
Strona:Janusz Korczak - Uparty chłopiec.djvu/74
Ta strona została uwierzytelniona.