Strona:Janusz Korczak - Uparty chłopiec.djvu/75

Ta strona została uwierzytelniona.

Pasteur zapalił maszynkę spirytusową. Żelazko przepalił nad ogniem. Żelazkiem szyjkę kolby ułamał, potrzymał kolbę, żeby powietrze weszło. Zalutował ostatnie 20 kolb.
Razem było 20 + 20 + 13 + 20 = 73. Dlaczego tyle? — Nie wiem. — Może zabrał 100, ale się potłukły w drodze? Droga nie była łatwa.
Pasteur dnie całe siedział w pracowni. Nie umiał chodzić po górach lodowych.
Pasteur wrócił do garbarni, do ojca.

O czym rozmawiał ze starym ojcem?
Co mówił ojciec, co mówił syn?
Nie wiemy.
O czym Ludwik myślał, leżąc w łóżku w tym domu, gdzie matka tyle razy mówiła mu:
— Dobranoc.
Spotkał Julka.
Julek, kolega ze szkoły powszechnej. Razem bawili się w garbarni. Razem gonili się na podwórzu, razem pojechali do Paryża, gdy byli dziećmi.
Szkoda, że nie wiemy, o czym rozmawiali.
Szkoda, że nie znamy ostatniej rozmowy Ludwika z ojcem, kiedy po powrocie z trudnej podróży w góry układał swoje kolby z powietrzem