każdy i to zupełnie niezależnie, zarówno od stopnia odczuwania tych potrzeb, jak też od wysokości świadczeń, które ponosi celem zaspokojenia tych potrzeb. Gdy raz zostanie założony park publiczny, lub zostanie oświetlona ulica, każdy może korzystać i z parku i z oświetlenia, choć może wielu obywateli wolałoby mieć na przykład gorzej oświetlone ulice, a za to pełniejsze żołądki.
Z tych, prostych zresztą i każdemu znanych faktów wynika, że stwierdzenie monopoliczności gospodarki publicznej nie wystarcza jeszcze dla jej scharakteryzowania. W zakresie gospodarki publicznej mamy do czynienia nie tyle z ceną monopoliczną, ile raczej z jednej strony z ceną przymusową i to niejednolitą, lecz różną dla różnych jednostek gospodarujących, oraz z drugiej strony z przymusową konsumcją, niezależną od wysokości ponoszonych świadczeń. Z tego w dalszym ciągu wynika, że w zakresie gospodarki publicznej brakuje nam tego elementu, przy pomocy którego w zakresie gospodarki prywatnej możemy z całą precyzją wyznaczać ilości i ceny dóbr i usług, służących do zaspakajania potrzeb indywidualnych, a mianowicie brakuje nam rynku, na którym moglibyśmy badać relacje ilościowe pomiędzy poszczególnymi dobrami i usługami, zaspakajającymi potrzeby zbiorowe oraz relacje między nimi a ich cenami, czyli świadczeniami na rzecz gospodarki publicznej.
Ten fakt braku rynku na dobra i usługi, służące zaspakajaniu potrzeb zbiorowych, jakkolwiek może dosyć oczywisty, wymagał jednak specjalnego podkreślenia ze względu na to, że stanowi on najważniejszą i podstawową różnicę między gospodarką publiczną a gospodarką prywatną. Z stwierdzenia tej różnicy zaś wynikają bardzo ważne konsekwencje dla problemu granic opodatkowania.
Poprzednio, na końcu rozdziału III-go, wymienione były cztery możliwe sposoby rozpatrywania problemu granic opodatkowania. Jako pierwsze wymienione było badanie global-