Strona:Jarema.djvu/10

Ta strona została skorygowana.

po nim, że wiedział o swojém zewnętrzném upośledzeniu. Tém ogniściéj jednak strzelało jego oko na ładną dziewczynę, tém zawistniéj spoglądał na szczęśliwszych swoich rywali.
Ale złotowłosa dziewczyna wykręcała się, jak wrzeciono na pięcie, śmiała się do rozpuku i wyrywała się zgrabnie, gdy ją który z figlów za kaftan pochwycił.
Wreszcie stanęła pośrodku, podniosła drobne rączęta do góry i zaczęła przecudnie chłopcom improwizować. Mowiła im, że tego z nich pokocha, kto jéj w przetaku przyniesie wody z rzeki, kto bryłę śniegu za piecem ususzy w dzień św. Mikołaja, kto konie bez szléj do woza zaprzęgnie, kapelusz bez słomy uplecie, chlep upiecze bez mąki i masło zrobi bez śmietany...
A potém wykręciła się na jednéj nodze i prawiła znowu, że ten jéj mężem będzie, kto jéj na dłoni przyniesie złotego ptaszka, o złotych piórach, któryby za każdem podniesieniem skrzydełka gubił po jedném piórku...
Chlopcy zaczęli klaskać w ręce. Ale chłopiec o czarnych kędzierzawych włosach nie klaskał; stał ponury i zamyślony. Wnet porwał się z miejsca, jakby go coś nagle pchnęło, i co tchu zaczął biegać w kieruku, gdzie było widać białe dworskie ścianyz poza starych lip.
Młodego urzędnika zajęła ta szczególna scena; z coraz większym interesem przypatrywał się grupie pastuchów i pastuszek. Zwłaszcza uciekający od nich chłopak, o czarnych kędzierzawych włosach, zwrócił na siebie uwagę.
Ciekawém okiem patrzył za nim. Chłopak zaś