Strona:Jarema.djvu/144

Ta strona została przepisana.

Jarema spodziewał się takiej uchwały, tylko o jéj motywach nie miał pojęcia. On wiedział z góry, że dwór krzywdzi gromadę i dobrowolnie nic nie odda, lecz to go wcale nie niepokoiło.
Ale Jarema i ci, co go tego wyuczyli, widzieli tylko dwa kroki naprzód, a o dalszą przyszłość nie dbali. Więc ucieszyło Jaremę, że gromada, która, mówiąc nawiasem, powzięła o przyniesionych przez niego skarbach zbyt wygórowane wyobrażenie, przyklasnęła jego żądaniom i wszystkiemi siłami w tém go popierała.
Jarema ubrał się w nowy kaputrok i w nową żołnierską czapeczkę. Na lewym boku zawiesił medal, który otrzymał za okazane we Włoszech męztwo.
Wszyscy chłopi (prócz wójta) patrzyli z uwielbieniem na szerokie jego barki, na zdrowy wyraz twarzy, i na tę pewność, jaką okazywał we wszystkich swoich ruchach i słowach. Cieszyliby się jeszcze więcéj, gdyby Jarema był takim chłopem, jak oni, gdyby ten karputrok zmienił na siermięgę, a czapeczkę na kapelusz słomiany.
Ale Jarema miał inne plany. Zaraz po mszy świętej wyruszył w podróż do starosty.
Starosta cieszył się widokiem Jaremy, gdy go poznał. Położył mu rękę na ramieniu, oglądał srebrny medal, i długo bardzo łaskawie z nim rozmawiał. Sprawy jego o pustkę wysłuchał łaskawie i przyrzekł, że ją natychmiast odda w ręce właściwe. A gdy go, serdecznie za rękę ściskał i drzwi za nim zamknął, — rzekł do komisarza:
— Ten Jarema, to jedno z potrzebnych nam indywiduów. Taki człowiek w gromadzie wiele przy-