Strona:Jarema.djvu/154

Ta strona została przepisana.

madom, a gdy jeszcze zaczął mówić o swoim wojskowym zawodzie, o bitwach, w których walczył, o Napoleonie i Samosierze, dodawszy do tego niektóre aforyzmy o przemyśle i naukach, gromady nie dały mu dokończyć, wołając, że takiego posła nie potrzebują.
Po nim wystąpił dziedzic z Zamszyna, człowiek bogaty i prawych zasad obywatelskich. Mówił wiele o różnych sprawach; ale także jakoś w myśl gromady i’ afić nie umiał.
Delegaci gromad naradzili się między sobą i zgodzili się w tém, że nie mogą obierać dziedzica, ani żadnego pana, bo pan nie będzie nigdy bronił interesów gromady.
Przed wyborców wystąpił z kolei proboszcz obrządku łacińskiego z Zagrody, którego znamy z dworu nowowiejskiego. Mówił bardzo pięknie i cytował, prześliczne urywki z Pisma Świętego, zachęcające do zgody i wzajemnéj miłości.
Ale wyborcy pokiwali głowami i rzekli, ze wtém wszystkiém nie widzą interesu gromad. Naradziwszy, się więc między sobą, powiedzieli, że muszą wybrać włościanina na posła, a tym ma być Jarema, który zna drogę do Lwowa i do Wiednia, a u pana starosty w wielkiém jest zachowaniu.
Lecz kiedy tak mówiono, zjawił się na arenie nowy zapaśnik. Kandydatowi temu przygotowano już nieco drogę.
Był to wikary z sąsiedniéj wioski. Występował on jako kandydat stronnictwa ludowego, i miał téż największe widoki powodzenia.
Nowy ten kandydat był słusznego wzrostu, chudy, z wystającemi na twarzy kościami. Włosy czar-