Strona:Jarema.djvu/203

Ta strona została przepisana.

Był to ostatni ryk złego ducha, który go w téj chwili opuszczał..,.
Spuścił głowę na piersi, a łzy polały mu się po twarzy.
— Więc to był prawdziwy sakrament! — szepnął z cicha i zaczął płakać, jak dziecko.
— Sakrament. — Odparł ks. Tymoteusz, i to ze wszelkiemi formalnościami!
— Niech się dzieje wola boża! — rzekł z pokorą, i całą siłą uderzył sie w piersi, jak grzesznik pokutujący.

∗                ∗

Powyższą staro-szlachecką historyjkę opowiadai mi po raz setny mój sąsiad, stary gaduła zapytał:
— Cóż myślisz?
— Że z takim warcholem była nieszczęśliwa!
— Otóż mylisz się. Czytuję ja dzisiaj, że tam gdzieś powstali nowi mędrcowie, którzy człowiekowi odbierają Boga i robią z niego tylko zwierzę uszlachetnione. Otóż temu zwierzęciu chcą wywalczyć tak zwany „wolny wybór,“ jaki się między niższemi zwierzętami praktykuje! a to kosztem praw bożych!... Wierzaj mi nim ta nowa teorya weszła, już była od wieków praktyka. Praktykowali ją ludzie, depcząc prawa bozkie i schlebiając swoim namiętnościom brzydkim. Taki był i Krzysztof. Gdy sobie coś upatrzył, szedł przez miecze, aby tylko celu dopiąć, istny rozbójnik porządku spolecznego!
— Takiego czlowieka trzeba bylo w lamusie osadzić lub w domu waryatów zamknąć, ale nie robić ofiary z biednej Doroty...