W pewnym gościnnym dworze, położonym o kilkanaście mil od Warszawy, zgromadziło się na uroczystość domową bardzo liczne towarzystwo.
Dzień był ciepły i pogodny, jeden z tych prawdziwie pięknych dni, jakiemi nas tak skąpo obdarza jesień. Niebo bylo czyste, a powietrze napełnione tą smaczną wonią, jaką wydają dojrzewające jesienne owoce.
Towarzystwo podzieliło się na różne grupy. Jedni przechadzali się po ogrodzie, bawiąc się rozmową drudzy formowali oddziean orszak i rozkoszowali w dymie papierosików.
W końcu alei połączyły się dwie grupy i zajęły rozkoszną altanę, ocienioną winogradem. Rozmowa ożywiła się teraz i przeszła wkrótce w formalne rozprawy.
— Nie mogę tego pojąć — ozwała się mała, okrągła, nadzwyczaj ruchliwa szatynka z gorsem mocno
Strona:Jarema.djvu/205
Ta strona została przepisana.
WIERUTNA BAJKA.
przez
Jana Zacharyasiewicza.