Strona:Jarema.djvu/22

Ta strona została przepisana.

się dziewczętom nowomiejskim, czegoby nikomu innemu nigdy nie odstąpił.
Zachmurzony więc zbliżył się do pieca i szturchnął kułakiem Jaremę, w którym widział prawdopodobnie rywala tak do łask pańskich, jakoteż i do ładnéj płci miejscowej. Jarema uczuł na widok zachmurzonego pokojowca jakąś dziwną bojaźn, ale daleki był od myśli, jaka w téj chwili zaprzątała Szymka. Jaremie stanął tylko na oczach ów duży kij, którym pokojowiec wczoraj tak zamaszyście wywijał, a który jeszcze dłuższy był od kija opiekuna...
Ale niedobre Jaremy przeczucia nie spełniły się. Dziedzic Nowejwsi łaskawie z nim rozmawiał, wypytywał go o różne rzeczy i w końcu oświadczył, że go w służbę przyjmuje, a jak się dobrze będzie sprawował, obiecał mu to wynagrodzić, tak, jak Bóg i dawny obyczaj przykazał. Pan Nowowiejski bowiem należał jeszcze do tej niewielkiej już liczby obywateli naszych, którzy lubią sługę od młodu sobie wychowywać i do swego domu przywiązać.
Z wielkiém nieukontentowaniem powziął tę wiadomość wszechwładny dotąd pokojowiec Szymek, który lubo młodszy, umiał panować i nad starym kucharzem, i nad jeszcze starszym ogrodnikiem. Najwięcej zaś bolała go myśl, że Jarema będzie te same, a może jeszcze i lepsze ozdoby, co i on nosił, bo pan Nowowiejski zaraz po konferencyi z Jaremą kazał zawołać Żydka, nadwornego krawca, aby Jaremie liberyą sporządził.
Jakkolwiek dobre obejście się pana Nowowiejskiego mocno Jaremę pocieszyło, przecież myśl o liberyi jakoś niemile go dotknęła. Nie mógł on sobie zdać