Strona:Jarema.djvu/53

Ta strona została przepisana.

czywszy tłum ludzi, zapytał stojącego opodal mandataryusza, co to znaczy? Mandataryusz machnął ręką i powiedział, że to zwykła wyprawa rekrutów, a mając właśnie coś o kradzieży w lasach dziedzicowi zaraportować, wziął go z sobą do kancelaryi. Tymczasem wozy Odjechały z rekrutami.
Jarema ujrzał na skręcie drogi ściany dworu. Jakoś gwałtownie serce w nim uderzyło, i sam nie wiedział, dla czego pięście mu się zacisnęły.
W oknie od kuchni wyglądali kucharz i ogrodnik, odmawiając litanią do Najświętszej Panny za dobre powodzenie Jaremy. Smutnie zrobiło się pannie Zofii, gdy usłyszała melodyą mołojców.