szy i śmielszy, a choć czytać jeszcze i pisać nie umiał, zdawało mu się jednak, że już więcej znaczy, niż ogrodnik albo kucharz. I gdyby wtedy wlazł mu był w drogę dziedzic jego, — pewnie powitałby go z tak gęstą miną, na jakąby się tylko zdobyć mogła jego twarz pomarszczona.
Bawiło go i zadawalało przez dni kilka wysokie o sobie wyobrazenie; a gdy już z tém oswajać się zaczął, nadeszła sztuka czytania i pisania.
Czytać i pisać! To słowa ze złota lane! Może zostać kapralem, a po czternastu latach miéć pensyą stopiećdziesiąt reńskich! Czytać i pisać! — świat cały stał dla niego otworem!... A w Nowéjwsi nikt o tém nie pomyślał! Tam nie było ani tablicy z dużemi literami, ani arkusza białego papieru!....
— To przecież dobre ludziska — mruczał Jarema pod nosem, gdy mu kapral palce wyłamywał, aż kości trzeszczaly. — Przecież to wcale inaczéj człowieka traktują — myślał sobie w duchu, — gdy feldwebel ucho mu kręcił za żyda na papierze; — a pan kapitan to prawdziwy ojciec — marzył sobie, oblizując palce, po których właśnie skrobnął go linią kapitan za to, że ɑ przewrotnie napisał.
— Człowieka przecież czegoś nauczą — mówił do szlafkamrata, a czego nie nauczą, to wbiją w niego, bo różnie uczy się człowiek. Patrz Maćku, gdyby mnie kapral nie był w bok szturchnął, nie byłbym przy a zrobił tak ładnego ogonka.
Przy tak optymistyczném usposobieniu Jaremy, nietrudno mu było, nakładem ogromnego kapitału cierpliwości, nauczyć się za sześć miesięcy czytać i pisać. Rozumie się, i w czytaniu, i w pisaniu często jeszcze
Strona:Jarema.djvu/63
Ta strona została przepisana.