Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/1012

Ta strona została przepisana.

dziłem i zastrzegłem się, że pokonany zostanę dopiero po kwadransie walki. Eh, kolego, jak żyję, nie przeżyłem tyle okropności, co owego wieczora. Cyrk był nabity, chociaż bilety kosztowały trzy razy tyle co zwykłe, a pan Tiuhiczek trząsł mną jak pies flakiem. Gniótł mnie tak, że nie mogłem oddychać, rzucił mnie na piasek, aż rozciągnąłem ręce i nogi jak żaba. Trzymałem się go tylko dlatego, żebym z wyczerpania nie upadł na ziemię. Wreszcie szepczę mu do ucha. — Teraz! — A ta małpa rzuca mnie na ziemię i klęka mi na piersi. Potem jedną nogą wlazł mi na brzucho i zaczął się kłaniać publiczności. Powstał, kolego, taki ryk, że z Sobotki przybiegali ludzie na poły ubrani, żeby zobaczyć, co się dzieje, a dziad kościelny zaczął dzwonić na trwogę że niby na Sobeckie ciągnie Prusak. Pani dyrektorka musiała mnie potem przez cały tydzień nacierać, bo byłem jak połamany.
— Widzicie więc, chłopcy — kończył Szwejk opowiadanie — że i najjaśniejszym panom też nie można by wierzyć, gdyby spór rozstrzygali przy pomocy greckorzymskiej walki. Mogliby się też umówić i zrobić jakie złodziejstwo. Gdy dawnymi czasy bywały w Pradze takie same walki, to było całkiem co innego. Taki na przykład Urbach, łobuz niemiecki, urwał naszemu Szmejkalowi ucho i rozpłatał mu nos, co ogromnie podniosło w publiczności sympatie dla Szmejkala. Bo Szmejkal rozmazał sobie krew po całej gębie i miał przemowę do publiczności, żeby sobie wyobraziła, co siłacz musi znieść za granicą, skoro w samej słowiańskiej Pradze tak go urządził niemiecki atleta. Ale potem odpłacił Urbachowi tak pięknie umiejscowionym chwytem, że Niemiec ryczał jak byk, a dwie panienki od sprzedawania biletów omal że się na śmierć nie zamęczyły, gdy rękoma i nogami pomagały Szmejkalowi, żeby mu się ten łobuz berliński nie wymknął. W nocy wstawili się obaj u Grafa na Winohradach, ściskali się i całowali. Podobno wszyscy atleci mają już taki obyczaj, że zachowują się względem siebie po rycersku. Ale to długa historia; opowiem