Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/1022

Ta strona została przepisana.

go, który miotał się i rzucał, podrywany nieoczekiwanymi i nieopanowanymi skurczami mięśni.
— Was i s t? — zapytał doktór zatrzymując żołnierzy.
— Posłusznie melduję — rzekł pierwszy z brzega wystraszony żołnierz, opuszczając derkę na ziemię — że to żywy nieboszczyk. Był niby umarły, a teraz jest żywy. Leżał między nieboszczykami i raptem ożył.
— Wstrząśnienie nerwowe przy wybuchu granatu — stwierdził dr Witrowski z całym spokojem. — Popatrzcie, panowie, macie tu klasycznie piękny, wspaniały przypadek. Nasz czy Rosjanin? — zapytał, pochylając się nad nagusem.
Człowiek leżący na derce patrzył na swoje otoczenie oczyma wytrzeszczonymi, ale nie odpowiadał. Więc generał pochylił się aż do jego ucha i krzyczał:
— Nasz czy Rosjanin? Czech, Madziar, Niemiec, Polak?
Ale zamiast odpowiedzi, ciało miotało się coraz straszniej, nogi podrzucały się jak w tańcu, ręce szukały czegoś, zaciskały się i rozwierały, a doktór ryczał:
Pofic, Austriak, ci Moskal?
Lukaszowi ściskało się serce na widok nieszczęśliwego, którego głowa tłukła się o ziemię, podskakując w podrzutach jak piłka gumowa. Doktór, doznając też już niemiłych uczuć na ten bolesny widok, zwrócił się do żołnierzy, stojących w pobliżu:
— Kto z was go zna? Kolega, czy nieprzyjaciel?
Nikt nie odpowiadał, ale nagle skądciś przypatoczył się dobry wojak Szwejk, znalazł się w pobliżu generała, a spojrzawszy w twarz ludzkiej ruiny, podrzucanej kurczami na poziomie oficerskich butów, rzekł z miłym uśmiechem:
— Posłusznie melduję Waszej Ekscelencji, że to jest człowiek. Gdy się ludzie rozbiorą do naga, to jednego od drugiego nic nie różni i po niczym nie można rozpoznać, z którego kraju i państwa pochodzą. Posłusznie melduję, że nawet psom trzeba dawać obrożę z numerkiem, a kurom i gęsiom trzeba