Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/1024

Ta strona została przepisana.

później. Jest to medal za dzielność i za to, że swego oficera nie opuściłeś w niebezpieczeństwie.
— Ale bo też pan oberlejtnant znajdował się naprawdę w niebezpieczeństwie — roześmiał się Szwejk. — Żeby tak było jeszcze parę dni, to by pana wszy zeżarły. Posłusznie melduję, że idę do lasu po drzewo.
Rosjanie znowu od czasu do czasu strzelali. Nadchodził wieczór, a Szwejk z drzewem nie wracał. Jeszcze nigdy nie bawił tak długo poza okopami. Nadporucznik wyprawił Balouna, żeby Szwejka szukał po schronach, ale po niedługiej chwili wrócił Baloun wystraszony i spłakany, prowadząc za sobą jakiegoś obcego żołnierza. Stanął z nim przed nadporucznikiem i zapłakał:
— Rany boskie, panie oberlejtnant, Szwejk też już niebo szczyk. Panie świeć nad jego duszą! W lesie go zabili!
— Szwejka? Kto zabił Szwejka? — ryknął Łukasz na Balouna.
Baloun, płacząc, wskazał na żołnierza, który podając nad porucznikowi żółte pudełeczko rzekł:
— Posłusznie melduję, że to jest kapsel legitymacyjny, znaleziony przez naszych chłopców przy zabitym. Szwejk jest z pańskiej kompanii, panie oberlejtnant. Nasz pan lejtnant prosi, żeby pan przysłał kogoś po zwłoki. Może koledzy sami będą chcieli go pochować.
Oberlejtnant otworzy! kapsel. Nie było wątpliwości: legitymacja była własnością Szwejka. Łukasz doznał wrażenia, jakby od głowy ku piętom ześliznął się po nim kawał lodu.
— Gdzie jest? Czy zwłoki przyniesione? — zapytał jednym tchem.
— Posłusznie melduję, że nie przynieśliśmy. Leżą jeszcze w lesie. Dostał w głowę gilzą od szrapnela.
Oberlejtnant udał się z żołnierzem do lasu, podczas gdy Baloun biadał i szukał żołnierzy do wykopania grobu. Razem z nimi pobiegł za nadporucznikiem.