Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/1025

Ta strona została przepisana.

Na skraju lasu leżał zabity żołnierz. Był tylko w spodniach, a nad nim na krzaku wisiała bluza z trzema błyszczącymi medalami. Jego buty stały opodal. Głowa zabitego była zmiażdżona, mózg i krew popryskały wszystko dookoła. Oberlejtnant obejrzał bluzę i stwierdził, że należała ona do Szwejka. Zdjął z bluzy medale i rzekł do żołnierzy:
— Wykopcie dla niego grób pod tym dębem — i oddalał się szybko, bo mu się serce ściskało, a do oczu napływały łzy. — Patrzcież i ten Szwejk także! Biedak Szwejk!
Wydało mu się, że teraz kolej na niego.
Baloun wrócił do okopów bardzo późno i zataczał się jak pijany. Zagrzał dla nadporucznika kolację i usadowił się przy świecy z książką do nabożeństwa.
— Zrobiliśmy mu koledze złotemu, duży brzozowy krzyż na grobie. Bo przecież odpoczywa biedaczek w ziemi niepoświęcanej, jak nieme bydlątko.
Lukasz nie odpowiadał. Baloun otworzył książeczkę i półgłosem zaczął czytać litanię za dusze zmarłych.
Nadporucznik poszedł rychło spać, a Baloun modlił się dalej:
— Módlmy się za wiernych zmarłych! Wieczny odpoczynek racz im dać Panie, a światłość wiekuista niechaj im świeci! Odpoczywajcie w pokoju! Zbaw, Panie, sługi swoje w Ciebie ufające!
W tej chwili z lekka poruszyła się derka zasłaniająca wejście do schronu, a zza niej wyjrzała biała postać.
— Matko Boska Klokocka! Duch Szwejka! Nie ma spokoju w grobie! — wyjąkał Baloun, cofając się ku śpiącemu nadporucznikowi. Biała postać zatrzymała się koło ściany i zaczęła obmacywać wiszący na niej tornister. Baloun, raczej umarły niż żywy, zasłaniał się książeczką od nabożeństwa i wygłaszał zaklęcie:
— W imię Boga trójjedynego, odstąp, szatanie. Przez Pa-