Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/1026

Ta strona została przepisana.

na naszego, który umarł za nas na krzyżu, nie czyń szkody duszy niewinnej.
— Balounie, ośle jeden, nie bałwań się! Zgłupiałeś, czy schlałeś się i masz delirium tremens? — głosem cichym przemówiła zjawa. — Herrgott, stul pysk i nie budź nadporucznika. a ja sobie do rana jakoś poradzę!
— Jezus Maria! On tu chce siedzieć do rana! — wrzasnął Baloun i zwalił się na oberlejtnanta, wołając: — Duch Szwejka! Duch Szwejka!
Nadporucznik zerwał się na równe nogi i odrzucił kołdrę.
— Zwariowałeś, Balounie, czy co? Co się tu dzieje? — krzyknął na pucybuta.
W tej chwili biała postać podeszła z boku ku niemu, podniosła rękę do daszka czapki i wysunęła pierś.
— Posłusznie melduję, panie oberlejtnant, że drzewa nie przyniosłem i że mi ktoś w lesie ukradł uniform. Poukładałem ubranie na mrowisku, żeby mrówki powyławiały wszy i gnidy. Posłusznie melduję, że jest to wynalazek bardzo praktyczny. Mrówki wyławiają wszy i gnidy, aż miło. Trochę sobie w strudze umyłem nogi i zdrzemnąłem się maluczko. A tymczasem uniform znikł. Za dnia nie chciałem przyjść, panie oberlejtnant, żeby kompanii nie narobić wstydu. Posłusznie proszę o nowy uniform i o szukanie złodzieja, co mi ukradł moje trzy medale. Mówili mi, że dzisiaj kogoś z naszej kompanii zabili.
— Dostaniesz uniform, mój Szwejku — z ulgą rzekł nadporucznik. — Dużo z tobą miałem zgryzot, ale gdyby cię byli naprawdę zabili, byłoby smutno na świecie.
— Posłusznie melduję, panie oberlejtnant — tkliwie uśmiechnął się Szwejk — że jeśli tak, to się zabić nie pozwolę, żeby panu nie było smutno.
Baloun ochłonął tymczasem, a gdy Szwejka obmacał i widział, że ten pali fajkę, zrozumiał, że to nie jego duch, ale on sam. Opowiedział mu, jaki uroczysty wyprawili mu po-