Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/153

Ta strona została uwierzytelniona.

rachunek władz wojskowych. Ze specjalnym przekąsem wymawiał słowo „ubogi“.
W końcu poszli do zakrystii i proboszcz wydał ołtarz polowy za następującym pokwitowaniem:

Przyjąłem ołtarz polowy, który się przypadkowo dostał do świątyni we Wrszowicach.
Kapelan wojskowy Otto Katz

Ów sławny ołtarz polowy był z żydowskiej firmy „Maurycy Mahler w Wiedniu“, która wyrabiała rozmaite przedmioty kultu, przybory do mszy i dewocjonalia, jak różańce, obrazki świętych itp.
Ołtarz składał się z trzech części i był bogato złocony sztucznym złotem. Bez bujnej fantazji nie można było odgadnąć, co przedstawiają obrazy namalowane na trzech częściach ołtarza. Pewne jest tylko, że był to ołtarz, którego mogliby używać poganie z dorzecza Zambezi równie dobrze, jak i szamani Buriatów i Mongołów.
Namalowany krzyczącymi barwami wyglądał z daleka jak kolorowe tablice przeznaczone do badania na daltonizm kandydatów do służby kolejowej. Wyróżniała się tam jedna figura. Był to jakiś nagi człowiek z aureolą nad głową i ciałem koloru zielonkawego, jak gęsi kuper, kiedy jest w rozkładzie i zalatuje.
Temu świętemu nikt krzywdy nie czynił. Przeciwnie, po obu stronach był otoczony jakimiś skrzydlatymi stworami, które miały przedstawiać aniołów. Widz miał wrażenie, że ten święty mąż ryczy ze zgrozy nad społeczeństwem, które go otacza. Anioły wyglądały na straszydła z bajek, coś tak, jak uskrzydlone koty czy też bestie apokaliptyczne.
Przeciwstawieniem tego obrazu był obraz mający przedstawiać Trójcę Świętą. Jeśli chodzi o gołębicę, to malarz nie mógł sprawy zanadto pokpić. Namalował jakiegoś ptaka, który mógł