Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/211

Ta strona została uwierzytelniona.

stopniowo jej energia w urządzaniu gniazda zaczęła się wyczerpywać i plądrowanie się skończyło.
Z bieliźniarki wyjęła jeszcze czystą bieliznę pościelową, powlekła poduszki i kołdrę sama, a widać było, że czyniła to z uczuciem życzliwości dla łóżka, który to sprzęt wprawiał w zmysłowe drżenie jej nozdrza.
Potem posłała Szwejka po obiad i wino. Zanim wrócił, przebrała się w zwiewną matinkę, która czyniła ją niezwykle powabną i zwodniczą.
Przy obiedzie wypiła butelkę wina, wypaliła dużo papierosów i położyła się do łóżka, podczas gdy Szwejk zajadał chleb fasowany, maczając go w szklance jakiejś słodkiej wódki.
— Szwejku! — ozwało się wołanie z sypialni. — Szwejku!
Szwejk otworzył drzwi i ujrzał młodą kobietę rozłożoną na poduszkach w powabnej pozycji.
— Chodźcie no tu!
Szwejk zbliżył się, ona zaś z osobliwym uśmiechem obrzucała spojrzeniem jego krępą postać i krzepkie biodra.
Zgarniając z siebie delikatną materię, która osłaniała jej wdzięki, rzekła surowo:
— Zrzućcie buty i spodnie! Chodźcie no tu...
Stało się tedy, że dobry wojak Szwejk mógł zameldować nadporucznikowi, gdy ten powrócił z koszar:
— Posłusznie melduję, panie oberlejtnant, że wypełniłem wszystkie życzenia wielmożnej pani i obsłużyłem ją uczciwie według rozkazu.
— Dziękuję wam, Szwejku — rzekł nadporucznik — a dużo miała życzeń?
— Ze sześć — odpowiedział Szwejk. — Teraz śpi jak zabita z tej fatygi. Odgadywałem rzetelnie jej życzenia.

∗             ∗

Podczas gdy masy wojsk, usadowionych w lasach nad Dunajcem i Rabą, znajdowały się stale pod deszczem granatów,