Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/225

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nasz Lux też bardzo wybredny. Przez jakiś czas nie chciał żreć nic, prócz mięsa, ale teraz żre znowu.
— A co mu najlepiej smakuje?
— Wątroba, gotowana wątroba
— Cielęca czy wieprzowa?
— Wszystko jedno — roześmiała się „rodaczka“ Szwejka, uważając jego pytanie za lichy dowcip.
Spacerowali jeszcze przez chwilę, potem przyłączył się do nich pinczer, którego służąca wzięła na łańcuszek. Wobec Szwejka zachowywał się bardzo poufale i próbował rozedrzeć mu spodnie przynajmniej przy pomocy kagańca. Podskakiwał na Szwejka, ale nagle, jakby wyczuwszy jego złe względem siebie zamiary, przestał skakać, szedł przygnębiony obok niego i spoglądał na obcego człowieka spode łba, jakby chciał rzec: — A więc i mnie czeka to samo?
Znajoma powiedziała mu jeszcze, że wychodzi tu z psem także wieczorami, zawsze o szóstej, że żadnemu praskiemu mężczyźnie nie ufa, bo raz umieściła się w gazecie, zgłosił się jakiś ślusarz, oświadczając, że będzie się z nią żenił, wycyganił od niej osiemset koron na jakiś tam wynalazek i przepadł. Na prowincji ludzie są stanowczo uczciwsi. Gdyby miała wychodzić za mąż, to tylko za człowieka z prowincji, ale dopiero po wojnie. Wojenne małżeństwa uważa za głupstwo, ponieważ zazwyczaj każda taka niewiasta zostaje wdową.
Szwejk zapewnił ją uroczyście, że wieczorem przyjdzie, i przyszedł, aby powiedzieć Blahnikowi, że ten pies żre wątrobę, wszystko jedno, jaką.
— Poczęstuję go wołową — postanowił Blahnik — wziąłem na nią już raz bernardyna fabrykanta Vydry, zwierzątko ogromnie wierne. Jutro przyprowadzę ci psa w porządku.
Blahnik dotrzymał słowa. Gdy Szwejk kończył przedpołudniowe sprzątanie, ozwało się za drzwiami szczeknięcie i Blahnik wciągnął do mieszkania opierającego się pinczera, który był w tej chwili jeszcze bardziej zjeżony niż zazwy-