Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/266

Ta strona została uwierzytelniona.

moment oni czekają. Przed dwoma laty na północno-zachodnim dworcu skradli pewnej pani wózek dziecinny razem z dziewczynką w poduszkach, ale byli tacy szlachetni, że dziewczynkę oddali w komisariacie policji na naszej ulicy, że niby znaleźli ją podrzuconą w bramie. Potem gazety zrobiły z tej pani wyrodną matkę.
Po czym Szwejk zadeklarował z całym naciskiem:
— Na dworcach kradło się zawsze i będzie się kradło dalej. Inaczej nie można.
— Jestem przekonany, mój Szwejku — zabrał głos nadporucznik — że skończycie kiedyś najpaskudniej w świecie. Ciągle jeszcze nie wiem, czy udajecie wielkiego bałwana, czy też urodziliście się już takim bałwanem. Co w tym kufrze było?
— Prawie że nic, panie oberlejtnant — odpowiedział Szwejk, nie spuszczając oka z łysiny cywila, siedzącego naprzeciwko Lukasza, a jak się zdawało, zgoła obojętnego wobec kradzieży kufra. Czytał spokojnie „Neue Freie Presse“. — W całym tym kufrze było tylko lustro z naszego pokoju i żelazny wieszak z przedpokoju, tak że właściwie nie ponieśliśmy żadnej straty, ponieważ lustro i wieszak należały do gospodarza.
Widząc, że nadporucznik zrobił groźny gest, mówił Szwejk dalej głosem jak najłagodniejszym:
— Posłusznie melduję, panie oberlejtnant, że przedtem nic o tym nie wiedziałem, że ten kufer będzie skradziony, a co do lustra i wieszaka, to powiedziałem panu gospodarzowi, że mu te rzeczy oddamy, jak wrócimy z wojny. W krajach nieprzyjacielskich jest dużo luster i wieszaków, tak że i pan gospodarz nie może ponieść żadnej straty. Jak tylko zdobędziemy jakie miasto...
— Stulić gębę! — straszliwym głosem przerwał mu nadporucznik. — Zobaczycie, że oddam was kiedy pod sąd polowy. Pomyślcie o tym dobrze, jeśli nie jesteście największym bał-