Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/270

Ta strona została uwierzytelniona.

mawiają ze swoimi podwładnymi w tonie bardzo poufałym i że widzi w tym krzewienie niebezpiecznych zasad demokratycznych. Żołnierza trzeba trzymać w strachu przed przełożonymi, żołnierz musi drżeć przed swoim oficerem, bać się go. Oficerowie muszą trzymać żołnierzy dziesięć kroków od siebie i nie powinni im pozwalać, aby myśleli samodzielnie, w ogóle nie powinni tolerować myślenia, bo w tym spoczywa tragiczny zamęt ostatnich lat. Dawniej szeregowcy bali się oficerów jak ognia, ale dzisiaj...
Generał machnął ręką, jakby tracił wszelką nadzieję.
— Dzisiaj prawie wszyscy oficerowie pieszczą się z żołnierzami. To chciałem powiedzieć.
Generał rozłożył znowu gazetę i zabrał się do czytania. Nadporucznik Lukasz, blady, wyszedł na korytarz, żeby wziąć się za Szwejka.
Ujrzał go stojącego przy oknie z tak błogim i zadowolonym wyrazem twarzy, jaki może mieć tylko miesięczne dzieciątko, które się nassało i lula spokojnie.
Nadporucznik stanął, skinął na Szwejka i wskazał mu pusty przedział. Wszedł do niego za Szwejkiem i zamknął drzwi.
— Szwejku — rzekł uroczyście — nareszcie nadeszła chwila, w której dostaniecie parę razy w pysk, jak jeszcze nikt nie dostał. Dlaczego zaczepiliście tego łysego pana? Czy wiecie, że to jest generał Schwarzburg?
— Posłusznie melduję, panie oberlejtnant — odezwał się Szwejk z miną męczennika — że ja nigdy w życiu nie miałem zamiaru obrazić kogokolwiek i że w ogóle nie miałem wyobrażenia ani pojęcia, że taki pan generał jest na świecie. On naprawdę jest jak wykapany pan Purkrabek, przedstawiciel banku Slavia. Ten pan chodził do naszego szynku i gdy razu pewnego przy stole zasnął, to jakiś dobrodziej wypisał mu na jego łysinie ołówkiem atramentowym: