Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/273

Ta strona została uwierzytelniona.

połączone z lokomotywą. Hamulec alarmowy musi funkcjonować.
Przy tym wykładzie obaj trzymali ręce na rączce hamulca i nie wiadomo, jak to się właściwie stało, że rączka się osunęła, a pociąg stanął.
Nie mogli się zgodzić z sobą, kto z nich właściwie dał sygnał alarmowy.
Szwejk twierdził, że to nie on, że nie mógł zrobić takiej rzeczy, bo nie jest przecie ulicznikiem.
— Mnie samemu dziwno — rzekł poczciwie do konduktora — dlaczego właściwie pociąg stanął tak od razu. Jedzie, jedzie i od razu stoi. Mnie to jeszcze bardziej irytuje niż pana.
Jakiś poważny pan stanął w obronie kolejarza i twierdził, że słyszał, jak ten żołnierz pierwszy zaczął rozmawiać o sygnałach alarmowych.
Natomiast Szwejk stale coś mówił o swojej uczciwości i o tym, że wcale nie jest zainteresowany w opóźnieniu pociągu, ponieważ jedzie na wojnę.
— Pan zawiadowca stacji wytłumaczy to panu — zadecydował konduktor. — Zapłaci pan za to dwadzieścia koron.
Tymczasem widać było, jak podróżni wychodzą z wagonów, nadkonduktor gwiżdże, a jakaś pani biegnie wystraszona z walizką podróżną prosto w pole.
— To naprawdę warto dwadzieścia koron — rzekł roztropnie Szwejk, nie tracąc ani na chwilę spokoju. — To jeszcze, powiem panu, tanio. Pewnego razu, jak najjaśniejszy pan zwiedzał Żyżków, ta niejaki Franek Sznor zatrzymał jego powóz w ten sposób, że przed najjaśniejszym panem ukląkł na obu kolanach na środku jezdni. Potem komisarz policji z tego rewiru rzekł do Franka Sznora z płaczem, że nie powinien był robić mu tego w jego rewirze, ale o jedną ulicę dalej, która już należy do rewiru radcy policyjnego Krausego. Tam