Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/274

Ta strona została uwierzytelniona.

powinien był złożyć hołd. No i tego pana Sznora wpakowali do ula.
Szwejk rozglądał się właśnie dokoła, gdy do słuchaczy jego przyłączył się nadkonduktor pociągu.
— Zdaje się — rzekł Szwejk — że czas jechać dalej. To nic przyjemnego, gdy pociąg się spóźnia. Żeby to jeszcze w czasie pokoju, to bym nic nie mówił, ale jak jest wojna, to wszyscy powinni wiedzieć, że każdym pociągiem jeżdżą osoby wojskowe, generałowie, oberlejtnanty, bursze. Każde takie spóźnienie, to rzecz paskudna. Napoleon spóźnił się pod Waterloo o pięć minut i zapaskudził sobie całą swoją sławę...
W tej chwili przez gromadkę słuchaczy Szwejka przedarł się nadporucznik Lukasz. Był upiornie blady i nie zdobył się na nic innego, tylko na jedno słowo:
— Szwejku!...
Szwejk zasalutował i odezwał się:
— Posłusznie melduję, panie oberlejtnant, że na mnie spychają, że to ja zatrzymałem pociąg. Administracja kolei żelaznej ma bardzo dziwne plomby przy hamulcach alarmowych. Człowiek nie powinien nawet zbliżać się do tego, bo może mieć przygodę i potem mogą chcieć od niego dwadzieścia koron, jak na przykład chcą ode mnie.
Nadkonduktor wyskoczył z wagonu, dał sygnał i pociąg ruszył dalej.
Słuchacze Szwejka porozchodzili się do przedziałów, a nadporucznik Lukasz bez słowa wrócił na swoje miejsce.
W sionce pozostał tylko konduktor z Szwejkiem i funkcjonariuszem kolejowym. Konduktor wyjął z kieszeni książkę służbową i zapisywał relację o całym wypadku. Kolejarz spoglądał na Szwejka okiem nieprzyjaznym, ale Szwejk zapytał go życzliwie:
— Dawno pan służy na kolei?
Ponieważ kolejarz nie odpowiadał, przeto Szwejk zadeklarował, że znał niejakiego Franciszka Mliczko z Uhrzyniewsi