Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/286

Ta strona została uwierzytelniona.

wiada: „Przegapiłem wszystkie pociągi, bo piłem jeden kufel piwa po drugim“.
Myśli te zebrał w jedno zdanie i zdanie to rzucił Szwejkowi:
— Mój chłopie, wy jesteście degenerat. Wiecie, co to znaczy, gdy o kimś mówią, że jest degenerat?
— U nas na rogu Boiska i ulicy Katarzyny, posłusznie melduję, panie lejtnant, był też jeden człowiek zdegenerowany. Jego ojcem był jakiś hrabia, a matką akuszerka. Zamiatał ulice i w szynku nie pozwolił się nazywać inaczej, tylko panem hrabią.
Porucznik uważał, że trzeba tę sprawę skończyć tak lub owak, więc rzekł z naciskiem:
— Słuchajcie więc, wy idioto, bałwanie, co wam mówię. Pójdziecie do kasy biletowej, kupicie sobie bilet i pojedziecie do Budziejowic. Jeśli zobaczę was tu jeszcze raz, to zabiorę się do was jako do dezertera. Abtreten!
Ponieważ Szwejk się nie ruszał i wciąż trzymał rękę przy daszku czapki, porucznik wrzasnął na niego:
Marsch hinaus! Nie słyszycie, że mówię: Abtreten? Korporal Palanek zabierzcie tego bałwana do kasy, kupcie mu bilet i wyprawcie go do Czeskich Budziejowic.
Kapral Palanek po chwili pokazał się znowu w kancelarii. Przez uchylone drzwi widać było za jego plecami poczciwą twarz Szwejka.
— Czego znowu?
— Posłusznie melduję, panie lejtnant — z tajemniczą miną szeptał Palanek — on nie ma pieniędzy na kolej i ja też nie mam. Darmo nie będą go wieźli, ponieważ nie posiada tych wojskowych dokumentów, że jedzie do pułku.
Porucznik nie kazał czekać zbyt długo na salomonowe rozstrzygnięcie zawiłej sprawy.
— Niech idzie pieszo — zadecydował. — Niech się w pułku