Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/310

Ta strona została uwierzytelniona.

Zaś wachmistrz zabierał się w domu do pracy i wypełniał przynajmniej jeden z wielu kwestionariuszów:
— Nastrój śród miejscowej ludności: I a.
Pan wachmistrz miewał ciężkie bezsenne noce. Bezustannie wyczekiwał inspekcji i dochodzenia. Śniło mu się nieraz o szubienicy i o stryczku, a pod szubienicą sam pan minister obrony krajowej pyta się go raz ostatni:
Wachmeister wo ist die Antwort des Cirkulars Nr 1789678/2792 ✕ 32?
Ale teraz! Jest jakoś tak, jakby ze wszystkich zakątków posterunku żandarmerii odzywały się fanfary triumfalne. Wachmistrz żandarmerii, Flanderka, nie wątpił, że dowódca okręgu poklepie go po ramieniu i powie:
Ich gratuliere Ihnen, Herr Wachtmeister.
W duchu widział wachmistrz żandarmerii i inne ułudne obrazy, jakie taiły się w jednym ze zwojów jego urzędowego mózgu: odznaczenia, szybki awans i przeniesienie do wyższej rangi służbowej, ocena jego zdolności kryminalistycznych, świetna kariera. Wezwał frajtra i zapytał:
— Dostał pan obiad?
— Przynieśli mu wędzonkę z kapustą i knedlami, ale zupy już nie było. Wypił herbatę i prosi o jeszcze.
— Nie żałować mu! — wspaniałomyślnie zadecydował wachmistrz. — Jak tylko herbatę wypije, to proszę przyprowadzić go do mnie.
— No i jakże tam? Smakowało panu? — zapytał wachmistrz, gdy młodszy żandarm po upływie pół godziny przyprowadził Szwejka, sytego i zadowolonego, jak zawsze.
— Można wytrzymać, panie wachmajster, tylko kapusty było trochę za mało. Ale cóż robić? Wiem, że pan nie był na to przygotowany. Wędzonka była dobrze przewędzona. Przypuszczam, że było to mięso domowe ze świni swojego chowu. Herbata z arakiem też zrobiła mi dobrze.