Uśmiech wachmistrza stał się po tej odpowiedzi jeszcze uprzejmiejszym i bardziej triumfującym. Doznawał uczucia, że swoim systemem zapytań prześcignął samego siebie.
— Brał pan udział w manewrach?
— Tak jest, panie wachmajster, jako szeregowiec.
I znów tak spokojnie, jak przedtem, spoglądał Szwejk na wachmistrza, który z uciechy siedział jak na szpilkach i nie mógł już wytrzymać, aby tego nie dodać do raportu. Zawołał frajtra, żeby Szwejka odprowadził, a sam uzupełnił swój raport:
We drzwiach ukazał się młodszy żandarm.
— Panie wachmajster, on chce iść do wychodka.
— Bajonet auf! — zadecydował wachmistrz. — Albo lepiej, niech go pan przyprowadzi tutaj.
— Chce pan iść do wychodka? — uprzejmie zapytał wachmistrz. — Czy nie ma pan jakich innych zamiarów?
Badawczo patrzył w twarz Szwejka.
— Nie mam żadnych innych zamiarów, panie wachmistrzu, tylko pilną potrzebę — odpowiedział Szwejk.
— No no, żeby się tylko nie pokazało co innego — napominał go wachmistrz, przypinając służbowy rewolwer. — Pójdę z panem.