Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/343

Ta strona została uwierzytelniona.

Tłusty jednoroczny ochotnik przewalił się na drugi siennik i mówił dalej:
— Nie ulega wątpliwości, że to wszystko musi się kiedyś urwać, bo takie rzeczy nie mogą trwać wiecznie. Spróbujcie świnię nadąć sławą, to pęknie. Gdybym został wyprawiony na front, to na wagonie wypisałbym:

Ludzkimi kośćmi użyźniamy łan:
Acht Pferde oder achtundvierzig Mann.

Otworzyły się drzwi, a w nich ukazał się profos, przynoszący po ćwiartce komiśniaka i świeżą wodę.
Leżąc na sienniku jednoroczny ochotnik powitał profosa taką przemową:
— Jakie to piękne i wzniosłe zadanie: więźniów nawiedzać! O święta Agnieszko dziewięćdziesiątego pierwszego pułku! Witaj nam, aniele dobroczynności, którego serce pełne jest współczucia! Obciążony jesteś koszami jadła i napojów, abyś złagodził niedolę naszą. Nigdy nie zapomnimy tych dobrodziejstw, jakie nam wyświadczasz. Jesteś promiennym zjawiskiem w mrokach więzienia naszego.
— Przy regimentsraporcie odechce się panu żartować — mamrotał profos.
— Nie nadymaj się, żabo — odpowiedział jednoroczny ochotnik. — Przyznaj się raczej, że bardzo ci miło dręczyć ochotników. Nie gap się na nas tak głupio, kluczniku koszar Mariańskich! Dopieroż byś sobie używał, żeby ci tak dali władzę nad jednorocznymi ochotnikami. Jezus, Maria, żebym ja był ministrem wojny, nauczyłbym ja was moresu! A czy ty wiesz, że kąt padania równa się kątowi odbicia? O jedno cię tylko proszę: wskaż mi jeden punkt stały we wszechświecie, a dźwignę całą ziemię razem z tobą, pokrako!
Profos wybałuszył oczy, otrząsnął się i zatrzasnął drzwi.
— Stowarzyszenie wzajemnej pomocy dla wytępienia profosów — rzekł jednoroczny ochotnik, łamiąc chleb sprawiedli-