Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/348

Ta strona została uwierzytelniona.

dzień pędzają człeka po placu ćwiczeń, a na noc go jeszcze wsadzają do paki. Toteż w oddziale Dauerlinga chorych nie było: siedzieli po prostu w pace. Dauerling na placu ćwiczeń zachowuje stale ten niewymuszony ton konwersacyjny, którego słownik zaczyna się wyrazem „świnia“, a kończy się dziwaczną mieszaniną zoologiczną: „świńskim psem“. Przy tym jest wszakże bardzo liberalny i pozostawia żołnierzom swobodę wyboru. — Co chcesz, słoniu — mawia — parę razy w ryj czy trzy dni verschärft? — Jeśli ktoś wybiera verschärft, to i tak dostaje dwa razy kułakiem w nos, do czego Dauerling dodaje zwykle takie wyjaśnienie: — Ach, ty nędzny tchórzu, boisz się o swój ryj, a cóż będziesz robił gdy zacznie grać ciężka artyleria?
Pewnego razu gdy rekrutowi jakiemuś wybił oko, wyraził się:
Pah, was, für Geschichte mit einem Kerl. Er muss so wie so krepieren. — To samo mawiał feldmarszałek Konrad von Hötzendorf: — Die Soldaten müssen so wie so krepieren.
Bardzo skutecznym i ulubionym środkiem pedagogicznym Dauerlinga jest ten, że przed wykładami swymi zwołuje czeskich szeregowców i mówi im o wojskowych zadaniach Austrii, przy czym ogólne zasady wychowania wojskowego ilustruje przykładami, poczynając od słupka a kończąc na szubienicy albo na rozstrzelaniu. Na początku zimy, zanim dostałem się do szpitala, miewaliśmy ćwiczenia na placu ćwiczeń obok jedenastej kompanii, a kiedy był odpoczynek, Dauerling wygłosił przemówienie do swoich czeskich rekrutów:
— Ja wiem — powiada — że jesteście łobuzy i że trzeba wam powybijać z głowy wszelkie błazeństwa. Z językiem czeskim nie dostaniecie się nawet pod szubienicę. Nasz najwyższy wódz i pan też jest Niemiec. Słyszeliście? Himmellaudon, nieder!