Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/353

Ta strona została uwierzytelniona.

w Schröderze wzozu doskonałego żołnierza, aczkolwiek pułkownik Schröder niczego się tak nie boi, jak samej myśli, że miałby wyruszyć w pole. Sagner, to chłop chytry i przebiegły i tak samo jak Schröder nie lubi oficerów rezerwowych. Nazywa ich cywilnymi śmierdzielami. Na jednorocznych ochotników spogląda jak na dzikie zwierzęta, z których trzeba porobić maszyny wojenne, ponaszywać im gwiazdek i powysyłać ich na front, aby ich wytłukli zamiast szlachetnych oficerów służby czynnej, potrzebnych na zarybek.
W ogóle wszystko w całej armii gnije i śmierdzi — mówił jednorocznym ochotnik, nakrywając się kołdrą. — Ale dotychczas wystraszone masy jeszcze się nie zorientowały. Z wytrzeszczonymi oczyma idą i pozwalają się siec na makaron, a gdy taki bohater dostanie kulą, to szepnie tylko: — Mamusiu... — i po wszystkim. Nie ma bohaterów, ale jest tylko bydło na ubój, a rzeźnikami są generałowie po sztabach. Ale zobaczycie, że w końcu wszystko im się zbuntuje, a wtedy będzie zamęt, jakiego świat nie widział. Dobranoc!
Jednoroczny ochotnik zamilkł, ale po chwili zaczął się kręcić pod kołdrą i zapytał:
— Śpicie, kolego?
— Nie śpię — odpowiedział Szwejk z drugiej pryczy. — Rozmyślam.
— O czym też rozmyślacie, kolego?
— O wielkim srebrnym medalu za męstwo. Medal taki otrzymał pewien stolarz z ulicy Vavry na Królewskich Winohradach, niejaki Mliczko, ponieważ był pierwszym w pułku, któremu na początku wojny granat urwał nogę. Dostał protezę i zaczął się wszędzie chełpić swoim medalem i tym, że jest najpierwszym wojennym kaleką pułku. Razu pewnego przyszedł sobie do „Apolla“ na Winohradach i wdał się w awanturę z rzeźnikami z rzeźni, którzy oderwali mu w końcu tę sztuczną nogę i sprali go nią po łbie. Ten, co mu ją oderwał, nie wiedział, że to jest noga sztuczna i tak się prze-