Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/354

Ta strona została uwierzytelniona.

raził, że omdlał. Na posterunku policyjnym przypięli Mliczkowi nogę jak się patrzy, ale pierwszy kaleka pułkowy tak się rozzłościł na swój medal, że poszedł do lombardu, żeby go zastawić, a tam go zatrzymali. Miał korowody. Istnieje taki jakiś sąd honorowy do sądzenia inwalidów wojennych i ten sąd zadecydował, że Mliczko nie jest godzien nosić medal srebrny i kazał odebrać mu także nogę...
— Jak to, i nogę?
— A tak. Pewnego dnia przybyła do niego komisja, oświadczyła mu, że nie jest godzien korzystać ze sztucznej nogi, więc protezę odpięli i zabrali.
Albo i to jest wielki szpas — mówił Szwejk dalej — gdy krewni jakiego poległego dostają raptem taki medal i list, w którym jest napisane, że udziela się im odznaczenia i zaleca się, żeby ten medal zawiesili na honorowym miejscu. Przy ulicy Bożetiecha na Wyszehradzie rozzłościł się pewien ojciec, bo mu się wydawało, że władze kpią sobie z niego, i medal otrzymany w taki sposób zawiesił w wychodku, a policjant, który mieszkał w tym samym domu i korzystał z tego samego wychodka, oskarżył rozzłoszczonego ojca o zdradę stanu, no i ucierpiał biedak za swoje rozzłoszczenie.
— Z tego wynika — rzekł jednoroczny ochotnik — że wszelka sława polna trawa. Niedawno wydano w Wiedniu „Pamiętnik jednorocznego ochotnika“, a w tym pamiętniku są takie ładne wiersze:

Poległ ochotnik w walce dzielny,
Lecz piękna o nim pieśń powtarza,
Że przykład dał nam nieśmiertelny,
Jak się umiera za cesarza.
Już zwłoki wiozą na lawecie,
Na pierś kapitan medal mu przypina,
Chwała po całym leci świecie,
Monarchia czci swojego syna...

— Czasem zdaje mi się — rzekł jednoroczny ochotnik po krótkim milczeniu — że zamiera w nas duch wojenny. Propo-