Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/355

Ta strona została uwierzytelniona.

nuję więc, drogi przyjacielu, abyśmy w mrokach nocy i w ciszy naszego więzienia zaśpiewali pieśń o kanonierze Jaburku. Podniesie to ducha wojennego. Ale trzeba dobywać głosu, żeby pieśń była słyszana po całych koszarach Mariańskich. Z tej racji proponuję, abyśmy stanęli w pobliżu drzwi.
Po chwili w areszcie rozbrzmiewał śpiew, od którego w korytarzu okna brzęczały:

...Przy armacie stał
I wciąż, i wciąż, i wciąż...
Przy armacie stał
I wciąż ją nabijał.
Leci kula jak szalona,
Oberwała mu ramiona,
A ten ciągle stał,
I wciąż, i wciąż, i wciąż...
Przy armacie stał
I wciąż ją nabijał...

Na dziedzińcu odezwały się kroki i głosy.
— To profos idzie — rzekł jednoroczny ochotnik. — Idzie z nim lejtnant Pelikan, który dzisiaj ma służbę. Jest to oficer rezerwy, mój znajomy z „Czeskiej Besedy“. W cywilu jest rachmistrzem pewnego stowarzyszenia ubezpieczeń. Dostaniemy od niego papierosów, ale trzeba ryczeć dalej.
I znowuż odezwała się pieśń:

Przy armacie stał...

Profos był widocznie wzburzony obecnością oficera pełniącego służbę, więc otworzywszy drzwi zawołał:
— Tu nie żadna menażeria!
— Pardon — odpowiedział jednoroczny ochotnik — tu jest filia Rudolfinum. Odbywa się koncert na korzyść uwięzionych. Właśnie skończyliśmy numer pierwszy programu: Symfonia wojenna.
— Niech pan zachowuje spokój, panie jednoroczny ochotniku — rzekł porucznik Pelikan z udaną surowością. — Wie