Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/361

Ta strona została uwierzytelniona.

— Naturalnie — przemawiał dalej do swojej ofiary — taki jaśnie pan student filologii klasycznej, którego my tu musimy uczyć moresu. Kehrt euch! Oczywiście składki płaszcza nie w porządku. Jakby wyszedł od dziewki albo tarzał się w bajzlu. Ja wielmożnego pana ochotnika rozkadłubię.
Szkoła jednorocznych ochotników wyszła na dziedziniec.
— Czworobok! — rozkazał pułkownik. Sędzia i podsądni zostali otoczeni.
— Popatrzcie na tego żołnierza — ryczał pułkownik, wskazując biczykiem jednorocznego ochotnika. — Przechlał wasz honor jednorocznych ochotników, z których wychowywać się winny kadry porządnych oficerów, wiodących żołnierzy na pole chwały po zwycięstwo. Ale gdzie poprowadziłby żołnierzy taki pijaczyna, jak ten tutaj? Z knajpy do knajpy wiódłby ich chyba. Cały fasunek rumu wychlałby szeregowcom. Czy może pan powiedzieć coś na swoje usprawiedliwienie? Nie może pan. Patrzcie na niego. Nic nie ma do powiedzenia na swoje usprawiedliwienie i jeszcze do tego studiuje w cywilu filologię klasyczną. Prawdziwy klasyczny przypadek.
Pułkownik wymówił te ostatnie wyrazy powoli i z naciskiem, po czym splunął:
— Filolog klasyczny, który zachlewa się, łazi po nocy i zrzuca oficerom czapki z głowy. Mensch! Jeszcze całe szczęście, że to był tylko taki sobie oficer artylerii.
W słowach tych wyraziła się cała nienawiść dziewięćdziesiątego pierwszego pułku dla artylerii stojącej w Budziejowicach. Biada artylerzyście, który w nocy wpadł w ręce patrolu piechoty i odwrotnie! Nienawiść była okropna, nieprzejednana vendetta, krwawa mściwość, przekazywana z rocznika na rocznik, ilustrowana z obu stron anegdotami i legendami o tym, jak to piechurzy powrzucali artylerzystów w Wełtawę lub odwrotnie. Jakie bitwy stoczono w „Port-Arturze“, „Pod różą“ i w innych licznych lokalach południowo-czeskiej metropolii, przeznaczonych na uciechy i radości.