Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/375

Ta strona została uwierzytelniona.

Oberfeldkurat poruszył się na ławie.
— Gnije fest — rzekł Szwejk, skontrolowawszy, czy wszystko jest w należytym porządku. — Śni mu się pewno o jakim nowym żarciu. Boję się tylko, żeby mu się tu co nie przytrafiło. Mój feldkurat Katz, jak się dobrze wstawił, to tracił czucie. Pewnego razu...
I Szwejk zaczął opowiadać o swoich doświadczeniach, jakie poczynił w służbie feldkurata Ottona Katza. Opowiadał tak szczegółowo i interesująco, iż nikt nie zauważył, że pociąg ruszył.
Dopiero ogłuszający ryk żołnierzy jadących w ostatnich wagonach, przerwał opowiadanie Szwejka. Dwunasta kompania, w której służyli sami Niemcy z okolic Krumlowa i z gór Kacperskich, ryczała:

Wann ich kumm, wann ich kumm,
wann ich wieda, wieda kumm...

Jednocześnie z innego wagonu jakiś desperat ryczał w kierunku Budziejowic:

Und du, mein Schatz,
bleibst hier.
Holario, holario, holo!

Było to takie straszliwe jodłowanie i porykiwanie, że koledzy musieli siłą odciągnąć śpiewaka od otwartych drzwi wagonu bydlęcego.
— Aż mi dziwno — rzekł jednoroczny ochotnik do kaprala — że dotychczas nie pokazała się u nas inspekcja. Według przepisów powinien pan był zameldować nas komendantowi pociągu na dworcu, a nie zajmować się jakimś pijanym oberfeldkuratem.
Nieszczęśliwy kapral milczał uporczywie i z wyrazem wściekłości spoglądał na słupy telegraficzne.
— Na samą myśl o tym, że nie jesteśmy nikomu zameldowani — mówił dalej jednoroczny ochotnik — i że na najbliższej stacji wlezie do nas z pewnością komendant pociągu,