Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/377

Ta strona została uwierzytelniona.

trzeba przynosić wszystko pod sam nos, ponieważ są takie rozporządzenia w paragrafach, których każdy trzymać się musi, bo inaczej nie byłoby porządku. Człowiek aresztowany, to taka bezradna istota jak dzieciątko w poduszce — mawiał jeden mój znajomy włóczykij — o niego trzeba się kłopotać, żeby się nie zaziębił, żeby się nie irytował, żeby był zadowolony ze swego losu, żeby nieboraczkowi nikt krzywdy nie czynił.
— Zresztą — rzekł w końcu Szwejk, spoglądając przyjaźnie na kaprala — musi pan jeszcze pamiętać o tym, że jak będzie jedenasta, to mi pan powie.
Kapral spojrzał na Szwejka okiem pytającym.
— Pan chce niezawodnie zapytać, panie kapral, dlaczego ma mi pan powiedzieć, gdy będzie godzina jedenasta. Otóż od godziny jedenastej będę przynależny do wagonu bydlęcego, panie kapral — z całym naciskiem mówił Szwejk i uroczyście mówił dalej: — Przy regimentsraporcie zostałem skazany na trzy dni. O godzinie jedenastej zacząłem odsiadywać karę i dzisiaj o jedenastej muszę zostać zwolniony. Żadnego żołnierza nie wolno trzymać w pace dłużej, niż mu się należy, bo w wojsku trzeba zachowywać porządek i dyscyplinę, panie kapral.
Zrozpaczony kapral długo nie mógł oprzytomnieć po tym nowym ciosie, aż wreszcie wpadł na koncept, że nie dostał żadnych papierów.
— Szanowny panie kapral — odezwał się jednoroczny ochotnik — papiery nie latają same za dowódcami eskorty. Gdy góra nie chce przyjść do Mahometa, to Mahomet musi pofatygować się do góry, czyli, że dowódca eskorty sam winien starać się o papiery. Oczywiście, że w ten sposób sytuacja pańska komplikuje się ponownie. Stanowczo nie może pan w areszcie przetrzymywać nikogo, kto ma przepisaną wolność. Z drugiej znowuż strony nikomu nie wolno opuszczać wagonu aresztanckiego. Doprawdy, że nie wiem, jak pan się wymiga