Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/396

Ta strona została uwierzytelniona.

tychmiast do Terezina do landgerichtu. Chyba z piętnaście razy fotografowali panowie z sądu wojskowego ten mur z napisami i z moim podpisem, a dla zbadania mego charakteru pisma kazali mi dziesięć razy napisać:
My o wojnę nie dbamy, my na wojnę nasramy
i piętnaście razy:
Kapral Schreiter jest drab.
Wreszcie zjechał jakiś znawca pisma i kazał mi napisać:
Było to 29 lipca 1897, gdy Dwór Królowej nad Łabą poznał grozę bystrej i wezbranej rzeki.
— To nie wystarcza — mówił audytor — bo nam głównie chodzi o to wysranie. Niech pan dyktuje coś takiego, w czym jest dużo „s“ i „r“. Więc dyktował: Serb, serwetka, srebro, sroka, cherubin, rubin, hołota. — Bo ten pan znawca pisma zgłupiał z tego wszystkiego niezgorzej i ciągle oglądał się za siebie, gdzie stał żołnierz z bagnetem, i wreszcie rzekł, że wszystko trzeba odesłać do Wiednia, i jeszcze raz kazał mi trzy razy napisać:
Zaczyna też już słonko przypiekać, ciepło jest znakomicie.
Cały materiał wyprawili do Wiednia i wreszcie skończyło się na tym, iż powiedzieli, że co do tych napisów, to zostały one napisane inną ręką, ale podpis jest mój, bo też sam się do niego przyznałem, i za to zostałem skazany na sześć tygodni, bo jak się wartownik podpisuje na murze, to przez ten czas podpisywania nie może dobrze wartować.
— Dobre i to — rzekł kapral z zadowoleniem — że wykroczenie nie pozostało bez kary. Widać z tego jasno, że jesteś pan dobry kajdaniarz. Żebym ja był na miejscu tego landgerichtu, to bym panu wlepił nie sześć tygodni, ale sześć lat.
— Niech pan nie udaje takiego strasznego — wtrącił się do rozmowy jednoroczny ochotnik — niech pan raczej pomyśli