Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/399

Ta strona została uwierzytelniona.

armii czy też tam ten pański człowiek? Taki był z niego prawdziwy i akuratny inteligent.
Kapral triumfująco spojrzał na jednorocznego ochotnika i mówił dalej:
— On utracił prawa jednorocznego ochotnika przez swoją inteligencję, bo pisywał do gazet o szykanowaniu żołnierzy. Ale jak go nie szykanować, kiedy taki uczony człowiek, a nie umie rozebrać przy karabinie verschluss, choćby mu się dziesięć razy pokazywało, jak to się robi. Komenderuje się na ten przykład: — Links schaut! — a ten jakby naumyśnie kręci łbem na prawo i gapi się przy tym, jak cielę na malowane wrota, a przy chwytach nie wie, jak wziąć się do rzeczy, czy za rzemień złapać, czy za patrontasz i wytrzeszcza ślepie tak jakoś, że nie wiadomo, kpi, czy o drogę pyta, a nie potrafi powtórzyć ruchu, przy którym ręka ma zjechać po rzemieniu na dół. On nie wiedział nawet na którym ramieniu nosi się karabin i salutował jak małpa, a gdy się uczył chodzić, to nie daj Boże, co za obroty wyrabiał. Gdy mu się kazano odwrócić, to było mu wszystko jedno, którym kulasem ruszy naprzód, lewym czy prawym. Cap, cap, cap, ze sześć kroków zrobił nieraz po komendzie i dopiero zaczął kręcić łbem i kombinować, co ma być dalej. A przy maszerowaniu to się wlókł jak stary podagryk albo podskakiwał jak stara dziwka w kiermasz przy tańcu.
Kapral splunął i mówił dalej:
— Wyfasował umyślnie karabin bardzo zardzewiały, żeby się nauczył czyścić go akuratnie, szorował go jak pies sukę, ale żeby kupił jeszcze ze dwa kila kądzieli, to i tak nie byłby się niczego doczyścił. Im więcej go czyścił, tym karabin był bardziej zardzewiały, a przy raporcie wędrował z ręki do ręki i każdy się dziwił, że w ogóle karabin może być taki zardzewiały. Nasz kapitan mówił mu często, że z niego nigdy żołnierz nie będzie, żeby się lepiej powiesił, bo darmo żre komiśniak. A ten tylko pomrugiwał oczkami pod okularami. Wiel-