Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/406

Ta strona została uwierzytelniona.

— A teraz przed Wiedniem jeszcze troszeczkę podrzemię — rzekł oberfeldkurat — i życzę sobie, abym został przebudzony, jak tylko dojedziemy do Wiednia.
— A wy — zwrócił się do Szwejka — pójdziecie do kuchni i przyniesiecie mi obiad. Powiecie tam, że to dla pana oberfeldkurata Laciny. Kierujcie się tak, żeby wam dali podwójną porcję. Gdyby były knedle, to nie bierzcie od czubka, bo na tym się tylko traci. Następnie przyniesiecie mi z kuchni butelkę wina i każecie sobie nalać rumu do menażki.
Pater Lacina zaczął doszukiwać się czegoś po kieszeniach.
— Słuchajcie no — zwrócił się do kaprala — nie mam drobnych. Pożyczcie mi dwie korony. — Wziął pieniądze z ręki kaprala i podając je Szwejkowi, mówił: — Macie tu za fatygę. Jak się nazywacie?
— Szwejk.
— Aha, więc macie, tu, mój Szwejku, dwie korony za fatygę! Panie kapralu, proszę mi pożyczyć jeszcze dwie korony. — Widzicie, mój Szwejku, te drugie dwie korony dostaniecie, jeśli przyniesiecie solidny obiad i tamte drobiazgi. Powiedzcie tam jeszcze, że nie mam papierosów i cygar. Jeśli będzie fasunek czekolady, to zawińcie porcję podwójną, a jeśli będą konserwy, to uważajcie, żebyście dostali wędzony ozór albo gęsią wątróbkę. Gdyby zaś fasowali ser szwajcarski, to pilnujcie, żeby wam nie dali z wierzchu, bo suchy. To samo z węgierskim salami: broń Boże od końca, ale ze środka, żeby był miękki i wilgotny.
Oberfeldkurat wyciągnął się na ławie i po chwili usnął.
— Sądzę — rzekł jednoroczny ochotnik do kaprala, gdy oberfeldkurat chrapał już na całego — że jest pan zupełnie zadowolony z naszego miłego gościa. Wyjątkowo miły człowiek ten nasz podrzutek.
— Jest to podrzutek — wtrącił Szwejk — odstawiony, jak się mówi, od piersi, bo już pije z flaszeczki, jak to pan kapral widział na własne oczy.