Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/413

Ta strona została uwierzytelniona.

ników, słychać było kroki wartujących żołnierzy, którzy chodzeniem pokonywali senność.
Opodal w Brucku nad Litawą jarzyły się okna c. i k. fabryki konserw mięsnych, w której to fabryce w dzień i w nocy przerabiano różne odpadki. Ponieważ powiewał wiatr z tamtej strony, więc na obóz walił się smród gnijących ochłapów, kopyt i gnatów, z których wygotowywano różne wojskowe rosoły.
Z opuszczonego pawiloniku fotografa, gdzie za czasów pokojowych fotografowali się żołnierze, spędzający tu część swej młodości na ćwiczeniach w strzelaniu, oko przechodziło na czerwone elektryczne światło jarzące się w dolinie nad Litawą, a oświetlające bajzel „Pod kłosem kukurydzowym“. Był to okrzyczany dom, który odwiedzinami swymi zaszczycił arcyksiążę Stefan podczas wielkich manewrów pod Szoproniem w roku 1908. W domu tym zbierało się dzień w dzień towarzystwo oficerskie.
Był to najlepszy dom rozpusty, niedostępny dla szeregowców i jednorocznych ochotników.
Prości żołnierze i ochotnicy jednoroczni chodzili do „Domu róż“, którego zielone światła podobnież wynurzały się zza opuszczonego pawiloniku fotografa.
Był tu taki sam podział, jaki panował później na froncie, kiedy mocarstwo nie miało dla swoich żołnierzy już nic innego prócz przenośnych bajzli przy sztabach brygad, tak zwanych „puffów“.
Wszędzie więc można było znaleźć K. u. K. Offizierspuff, K. u. K. Unteroffizierspuff i K. u. K. Mannschaftspuff.
Bruck nad Litawą jarzył się światłem tak samo, jak na drugiej stronie rzeki jaśniała Kiraly Hida, Przedlitawia i Zalitawia. W obu miastach, austriackim i węgierskim, grywały kapele cygańskie, jarzyły się okna kawiarń i restauracyj, śpie-