Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/417

Ta strona została uwierzytelniona.

— Uważaj, barania głowo, że ci w tej chwili uratowałem życie. Jak tylko przyjdzie ten twój major Wenzl, to mi za to chyłkiem wynieś butelkę wina. Mówię bez żartów. Ja ci naprawdę uratowałem życie. Jak mój oberlejtnant się schla, to nie ma z nim gadania. Tylko ja umiem się z nim obchodzić i nikt inny.
— Bo ja...
— Co ty? Fujara jesteś i tyle — rzekł wzgardliwie Szwejk. — Usiądź sobie tu na progu i czekaj na tego swojego majora Wenzla.
— Gdzie was diabli noszą tak długo — rzekł nadporucznik Lukasz do wracającego Szwejka. — Muszę z wami porozmawiać. Nie stawajcie tak idiotycznie na baczność, ale siadajcie i rozmawiajcie ze mną po prostu. Więc stulcie gębę i uważajcie, jak się patrzy. Wiecie, gdzie w Kiraly Hidzie jest Szopronyi utcza? Nic mi posłusznie nie meldujcie, że nie wiecie, panie oberlejtnant. Mówcie: nie wiem, i basta. Zapiszcie sobie na kawałku papieru: Szopronyi utcza nr 16. W domu pod tym numerem jest handel żelazem. Herrgott, nie gadajcie wciąż: posłusznie melduję! Mówcie: wiem albo nie wiem. Wiecie chyba, co to jest handel żelazem. No to dobrze; że wiecie. Ten handel jest własnością jakiegoś Madziara imieniem Kakonyi. Wiecie, co to zacz Madziar? No więc, Himmelherrgott, wiecie, czy nie wiecie? Aha, wiecie. Nad tym handlem na górze jest pierwsze piętro i na tym pierwszym piętrze on mieszka. Wiecie o tym? Nie wiecie? No to wam o tym mówią, żebyście wiedzieli, do stu tysięcy! Wystarcza wam to? No to dobrze, że wam to wystarcza, Gdyby wam to nie wystarczało, to kazałbym was wsadzić do paki. Już sobie zapisaliście, że ten kupiec nazywa się Kakonyi. Więc doskonale. Jutro rano około dziesiątej pójdziecie do Kiraly Hidy, odszukacie ten dom, o którym wam mówię, wejdziecie na pierwsze piętro i oddacie list ode mnie pani Kakonyi.
Nadporucznik Lukasz otworzył portfel i ziewając podał