Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/422

Ta strona została uwierzytelniona.

go Szwejk, i spał dalej, podczas gdy Szwejk wędrował do Kiraly Hidy.
Znalezienie Kiraly Hidy nie byłoby takie trudne, gdyby Szwejk nie był się przypadkiem spotkał ze starym saperem Wodiczką, przydzielonym do „Sztajerów“, których koszary znajdowały się w głębi obozu. Wodiczka mieszkał przed laty w Pradze na Boisku, więc takiego spotkania nie można było puścić sobie płazem. Zaszli więc obaj starzy przyjaciele do szynczku „Pod czarnym barankiem“ w Brucku, gdzie była znana kelnerka Rużenka, Czeszka, kredytująca wszystkim jednorocznym ochotnikom całego obozu.
Ostatnimi czasy saper Wodiczka, stary wyga i wyżeracz, wdzięczył się do niej, prowadził ewidencję wszystkich marszkompanij opuszczających obóz, chodził po jednorocznych ochotnikach, przypominał im długi i w ogóle troszczył się, aby w zgiełku wojennym żaden z nich nie odjechał, nie zapłaciwszy Rużence, co jej się należało.
— Dokąd właściwie idziesz? — zapytał stary saper Wodiczka, gdy obaj popili doskonałego wina.
— To sekret — odpowiedział Szwejk — ale tobie staremu koledze powiem.
Opowiedział mu o wszystkim szczegółowo, po czym Wodiczka oświadczył, że jako stary saper nie może opuścić dobrego towarzysza i że pójdą oddać list razem.
Czas upływał im bardzo mile na rozmowie o dawnych dobrych czasach, a gdy po godzinie dwunastej wyszli spod „Czarnego baranka“, wszystko na świecie wydawało im się ogromnie proste i łatwe.
Prócz tego nie ulegało dla nich najmniejszej wątpliwości, że nikogo się nie boją. Wodiczka przez całą drogę na Szopronyi utczę numer szesnasty przejawiał ogromną nienawiść dla Madziarów i bezustannie opowiadał, że bije się z nimi gdziekolwiek ich napotka, i że byłby się bił jeszcze częściej, ale to i owo mu czasem przeszkodziło.