Strona:Jaroslav Hašek - Przygody dobrego wojaka Szwejka.pdf/426

Ta strona została uwierzytelniona.

kę wypił na raz, to jeszcze mógł by chodzić po linie i jego, niby tego Paroubka, nosić na ręku. Potem jeszcze dodał, że Paroubek jest huncfot i bestia nie byle jaka, więc Paroubek otłukł mu o głowę jego myszołówki i zwoje drutów, wyrzucił go na ulicę i tłukł go drągiem od ściągania rolet, a był taki rozzłoszczony, że pędził tego druciarza aż do Domu Inwalidów w Karlinie, stamtąd na Żyżków, potem przez żyżkowskie piece do Maleszyc, gdzie wreszcie o swego gościa drąg przetrącił, tak że mógł powrócić do Libni. No tak, ale w gniewne zapomniał, że w szynku siedziało sporo gości, i nie pomyślał, że w jego nieobecności będą sobie gospodarować te draby według własnego uznania. I tak też było, gdy wreszcie dotarł do swego szynku. Przed drzwiami, na które do połowy zapuszczono żaluzje, stali dwaj policjanci, którzy wstawili się okropnie, gdy w szynku robili porządek. Zapasy szynku były na poły wypite, na chodniku leżała pusta baryłka od rumu, a pod bufetem znalazł Paroubek dwóch schlanych gości, niedostrzeżonych przez policję. Paroubek wyciągnął ich stamtąd, a ci chcieli mu zapłacić po dwa grajcary, bo powiadali, że więcej żytniej nie wypili. Zapalczywość się nie opłaca. Tak samo jest na wojnie. Najprzód nieprzyjaciela bijemy i pędzimy przed sobą dniem i nocą, a potem trzeba wielkich sił, żeby jak najszybciej uciekać.
— Ja ich sobie dobrze zapamiętałem i gdyby mi który z tych drabów wszedł w drogę, to ja bym się z nim rozliczył. My sapery, jak się porządnie rozzłościmy, to jesteśmy dranie. Kanoniery, to gołąbki w porównaniu z nami. Gdyśmy byli na froncie pod Przemyślem, to był u nas kapitan Jetzbacher, świnia, jakiej drugiej nie ma pod słońcem. Szykanował nas ten kapitan tak bezustannie, że jakiś Bitterlich z naszej kompanii, Niemiec, ale bardzo porządny człowiek, zastrzelił się z tego powodu. Więc powiedzieliśmy sobie tylko tyle, że jak się od strony rosyjskiej zacznie awantura to i kapitana Jetzbachera musi trafić jaka kula. Tak też się stało: jak tylko Moskale zaczęli strzelać, posłaliśmy mu pięć kulek. Twarde miał